Antarktyka
X 2009 - II 2011
Jesienią 2009 roku w gdyńskim porcie wsiadłem na statek. Rejs na południe trwał 40 dni. W tym czasie powoli docierało do mnie że świat jaki do tej pory znałem zobaczę dopiero za rok. Przede mną otwierał się nowy nieznany rozdział.
W lodach zimnego południa spędziłem, nie rok jak początkowo zakładałem, tylko półtora roku. Miałem okazję być uczestnikiem 34 oraz 35 Wyprawy Antarktycznej Polskiej Akademii Nauk. Przez rok mieszkałem w Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego, gdzie moim głównym zadaniem było prowadzenie pomiarów lodowców. Poza tym naukowcy zabierali mnie w różne zakamarki wyspy a ja odwdzięczałem się pomocą w terenie. Czas w stacji wypełniała mi praca z chłopakami zatrudnionymi na stanowiskach technicznych. Pracowałem z nimi w warsztatach, stolarniach, magazynach i słuchałem opowieści o poprzednich wyprawach.
Tak tak, część z nich była już na stacji wielokrotnie. W trakcie mojej pierwszej wyprawy zdecydowałem się podpisać kolejny, kilkumiesięczny kontrakt i zostać na część „kolejnego turnusu”. Nowa praca wymagała opuszczenia głównej stacji i przeprowadzenia się do małego drewnianego domku znajdującego się daleko poza zasięgiem łączności radiowej z bazą. Mieszkałem tam z jeszcze jedną osobą a do naszych zadań należały obserwacje zwierząt z pingwinami i słoniami morskimi w rolach głównych.
Prąd mieliśmy przez 1h dziennie, wodę nosiliśmy w beczkach z lodowcowego strumienia. Ot przygoda. W czasie pobytu w Antarktycznych rejonach nabyłem kilka nowych, praktycznych umiejętności, dowiedziałem się wiele o niemalże nietkniętej przez człowieka przyrodzie i oczywiście przetestowałem się na okoliczność życia w warunkach dużej izolacji.
To był bardzo owocny wyjazd. Czy po takim czasie chciałbym tam wrócić? Na pół roku w każdej chwili, na rok udałoby mi się siebie przekonać, natomiast na półtora roku?
Nie, to jednak za duża rozłąka z ludźmi i światem jaki znamy.