Śmierć w lesie – dlaczego jest ważna i dlaczego jej nie widzimy? – o Lesie #42

 
Zanim zaczniemy: Obejrzeliście film przez stronę? Jeżeli uważacie, że miał sens, nie zapomnijcie wejść na YouTube i dać łapkę w górę lub udostępnić film : ) To ładnie niesie treść dalej i pomaga tworzyć nowe materiały. 

Cześć!

Dzisiaj mam dla Was nieco mniej wesoły temat niż zwykle. Jednocześnie myślę, że jest to jeden z bardziej potrzebnych i zaniedbanych tematów. Obejrzyjcie film i dajcie znać w komentarzu na YouTube, co o tym sądzicie. Dodatkowo, poniżej zamieszczam:

  • opis historii, do której odsyłam w filmie,
  • niewyretuszowane zdjęcia z filmu.

Historia drastyczna – nie zachęcam do czytania, jeżeli nie macie mocnych nerwów. Poważnie.

Było to najbardziej drastyczne zdarzenie, jakie spotkało mnie w lodach Antarktyki. Przy zdarzeniu nie pojawił się gram krwi, a jednak… Ale po kolei.

Jakoś pod koniec października, w trakcie antarktycznej zimy na zboczach wzniesień Wyspy Króla Jerzego zalegały wyjątkowo duże zwały śniegu. Na tychże od jakiegoś czasu leżały samice słoni morskich z tegorocznymi cielaczkami – bo tak się mówi na młode słonie morskie. Matki spędzają z dzieciakami jakiś miesiąc. W tym czasie młode przybierają solidnie na masie. Gdy się rodzą, mają te 20-30kg, a po miesiącu 80-100. Gdy młode podrosną, matki wskakują do oceanu i więcej nie wracają do dzieciaków.

Takie bąble leżą na plaży i przebudowują zapasy tłuszczu na inne tkanki, utwardza im się układ szkieletowy itp. Jednym słowem szykują się do wskoczenia do oceanu. Trwa to kilkadziesiąt dni.

 

W tym czasie leżą, leżą i leżą… szczególnie początkowo nie ruszają się za wiele. Ich ciała są ciepłe same w sobie, dodatkowo ciemne, co zwiększa ich temperaturę… Śnieg pod nimi się topi, i młode centymetr po centymetrze wpadają w coraz to głębszą pułapkę.

 

Zwykle tylko utrudnia im to poruszanie, ale czasem leżą w wodzie. Ogólnie nie powinno to być większym problemem, bo przecież te zwierzaki większość życia spędzą w wodzie, a poza tym jeszcze kilka, kilkanaście dni i śnieg odpuści.

Zwykle.

Ale raz nałożyło się trochę więcej okoliczności…

W dole wylądowały dwa młode… śnieg się topił, dno i boki dołu okazały się nieprzepuszczalne… woda wezbrała… i jakimś nieszczęśliwym trafem jeden malec wylądował na drugim, tamując mu dostęp do powietrza. Młody zginął i zaczął się rozkładać w podgrzanej ciałem towarzysza wodzie. Ten, który był na wierzchu, nie był w stanie się wydostać.

Jakiś czas debatowaliśmy z moją koleżanką, czy pomóc młodemu pechowcowi, czy zostawić go swojemu losowi. Ponieważ byliśmy na terenie rezerwatu, ja głosowałem za tą drugą opcją. Jednak gdy koleżanka wzięła łopatę i przystąpiła do akcji ratunkowej, zdecydowałem się jej pomóc. Niestety, okazało się, że nic nie byliśmy w stanie zrobić.

Nadal ciężko mi się o tym pisze, mimo iż wiem, jakimi prawami rządzi się natura. Poniższe zdjęcie obrazuje opisaną historię.

 

Zdjęcia bez cenzury

Poniżej znajdziecie zdjęcia, które zostały rozmyte w materiale video.
Pozdrowienia!

Dalej

Zobacz inne wpisy

#Wszystkie #oLesie #Opowieści Różnej Treści #Wyspy Owcze Las w Nas o Kleszczach

KOMENTARZE

  1. Paweł 22.04.2021 > 18:48
    Szok! co się zobaczy to się nie odzobaczy, strasza historia i powolna śmierć przez ugrzęznięcie

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    Temat pokazu

    Miejsce pokazu

    Czas trwania pokazu


    Data pokazu

    Rodzaj i wiek publiczności


    Szacunkowa ilość widzów

    Ilość powtórzeń pokazu

    Pytania, inne informacje

    Dane kontaktowe

    By być na bieżąco? Podaj proszę: